
Na ten hmm… ogród trafiłam przypadkiem jadąc rowerem. Nie stoi przy żadnej z głównych ulic. Jest schowany między zwykłymi domami mieszkalnymi i willami na tzw. wynajem. Przejeżdżałam ulicą i `coś` mignęło mi `kątem oka`. Zawróciłam i zjechałam w niewielką osiedlową uliczkę. Niemal na jej końcu znalazłam TO. W pierwszej chwili oniemiałam i rozdziawiłam buzię. To co sobie wtedy pomyślałam nie nadaję się do zacytowania!
W każdym razie wbiło mnie w chodnik. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam jak żyję. Miałam już przyjemność z kilkoma dziwnymi miejscami. Zwłaszcza jednym bardzo niezwykłym obiektem prowadzonym przez znachora, gdzie właściciel dawał upust swoim wątpliwie artystycznym zapędom i fantazjom rodem z horroru! Niemniej jednak takie `kicz – cudo` trafiłam pierwszy raz w życiu. Gdy się otrząsnęłam zrobiłam kilka zdjęć. Są słabe bo byłam taka zaaferowana, że nawet nie pozmieniałam ustawień w aparacie.
– Polacy bezguścia, polskie ogrody kiczowate? A w życiu! To jest dopiero eksplozja kiczu i bezguścia. Co to w ogóle jest???
No właśnie. Kwestia: `co to jest` nie dawała mi spokoju. Nie dawała mi spokoju na tyle, że postanowiłam podpytać moich lokalnych, włoskich znajomych o kiczowaty, ogrodowy wybryk. Pokazałam im zdjęcia, a oni całkiem poważnie, na pytanie co to jest, odpowiedzieli – sztuka! Ha! Okazało się że dom i całe reszta należą do lokalnego artysty Pittore Corrado Bricchi. Jest on autorem, czegoś co nazywają trójwymiarowym muralem (tak, tak to co widzicie na zdjęciach to ów mural). Swój dom i jego otoczenie, Pan Bricchi, ozdabia w ten sposób od ponad 20 lat. Nie dość tego instalacja jest, ponoć, podświetlana (niestety nie sprawdziłam), a kiedyś wbudowany był w nią również jakiś wodny układ! Pittore Corrado Bricchi jest ponadto autorem rzeźb i płaskorzeźb z … bawełny co określa jako `Coton Art`.
I tak okazało się, że to co wzięłam za eksplozję czyjegoś infantylizmu i bezguścia, okazało się lokalną sztukę, czyjąś artystyczną kreacją, czyjąś wersją sztuki i piękna.
Ta historia czegoś mnie nauczyła, a raczej po raz kolejny udowodniła, że moje postrzeganie sztuki ogrodowej, sztuki w ogóle, jest słuszne. Pamiętacie? Nie to ładne co ładne tylko to co się komu podoba. Moje negatywne zdanie pozostaje niezmienne i nadal gdy wspominam dom Pana Bricchi chce mi się zakrzyknąć `mamma mia`. Jednak moje negatywne zdanie okazało się być kompletnie odmienne od opinii `lokalsów` przez których Pittore Corrado Bricchi, jego dom, ogród i to co robi, są określane mianem sztuki. Szalonej, innej, kiczowatej ale jednak sztuki!
Dom i ogród Pittore Corrado Bricchi można zobaczyć w Lido di Jesolo przy ulicy Ada Negri 21.
Katarzyna
10 sierpnia 2015 przy 11:13
Trudno sobie wyobrazić jak zareagowałby ktoś widząc coś takiego w naszym przydomowym ogródku 😀 Ale cenzura pewnie by nie pomogła 🙂 Pozdrawiam
Ogrodnik
16 sierpnia 2015 przy 17:44
Masakra, co można zrobić z ogrodem … Kompletnie ta wizja do mnie nie przemawia 🙂
Anna (Ogrody Sląsk)
27 sierpnia 2015 przy 12:34
Szczerze? Nie za bardzo interesuje mnie ranga artystyczna tego zjawiska. Mnie się tam zwyczajnie nie podoba i nic tego nie zmieni 🙂
azga
17 kwietnia 2016 przy 10:39
Kicz w takim natężeniu zyskuje inny wymiar. Staje się niepospolity.
Czy musi się podobać? Jasne, że nie, ale nikt nie pozostanie obojętny.