
Bo ja tuje lubię. Zawszę lubiłam i będę lubić. Bo tuje to rośliny uniwersalne, banalne w uprawie, tanie, szybko rosnące, zimozielone, plastyczne, a do tego w ogrodzie można je wykorzystać na milion sposobów. Niemniej jednak wiele osób na słowo `tuja` reaguje wręcz wysypką… Dlaczego tak jest?
Bo ludzie sugerują się sztampą. Roślinę oceniają przez pryzmat jej wykorzystania w ogrodach przydomowych sąsiadów. A tu, nie będę owijać w bawełnę, dobrze nie jest. Bo tuja jest stosowana tak, że faktycznie często wygląda jak mały (bądź większy) koszmarek … I nie dość tego ten koszmarek powtarza się co chwila. Jak przez odbity na ksero. Faktycznie, można mieć dosyć. I faktycznie ten argument najczęściej słyszę: bo tuje są u każdego. Ja jednak pytam: i co z tego? Dla mnie to żaden argument, bo na tej zasadzie można negować i … trawę… Bo problem nie tkwi w tym, że są, tylko w tym jak są.
Tuje to rośliny, które trzeba odczarować.
Ja traktuje tuje przede wszystkim jako element kompozycji. Cenię szczególnie, za efekt zielonej (zimozielonej!) ściany, który można uzyskać z nich zaledwie po kilku latach przy odpowiednim cięciu. Stanowią wspaniałe, tło dla kompozycji rabat. Neutralne, zielone (wiecznie zielone!) tło. Doskonale aktorki drugiego planu. I tam jest ich miejsce. Oczywiście piszę i myślę o tych najbardziej tradycyjnych tujach w formie kolumnowej tj. Barabant czy Smaragd.
Tu moimi szczególnymi względami cieszą się regularne formy kuliste, które niebywale dobrze robią rabatom, zestawione z elementami wertykalnymi lub skontrastowane lekką formą naturalistycznych nasadzeń z ozdobnych traw czy lawendy lub szałwii.
Jeśli macie ochotę dać szansę starej dobrej tui, koniecznie zajrzyjcie do moich wcześniejszych tekstów ( TU i TU), gdzie starałam się pokazać wszechstronność tej rośliny i zainspirować do jej stosowania w różnych formach.Ps. Tak. Rozmyślnie w tekście używam obiegowej nazwy tuja. Poprawna, polska nazwa tego gatunku to żywotnik(łac. Thuja).
Pss. Na zdjęciach widzicie (oprócz mojego kota 🙂 fragmenty mojego ogrodu, gdzie jak najbardziej mam tuje 🙂 Poświęcę mu odrębny wpis więc tym razem nie rozwodzę się nad nim. Jednak jak widzicie, tuje są w moim ogrodzie istotnym tworzywem 🙂

Marek z Malenisk
29 października 2014 przy 13:05
Z tujami jak i z cyprysami i jałowcami, pomijając naszego jałowca pospolitego, jest poważny problem. Proszę zaobserwować swoje samopoczucie po dłuższym przybywaniu w ich potoczeniu, a nie mówiąc o pracy przy nich.
Nie chcę się rozpisywać na ten temat, ale jest to tragedia narodowa i nie chodzi mi o walory estetyczne. Mogę stwierdzić że palenie papierosów przy tym to jest pikuś.
Życzę dużo zdrowia
Marek z Malenisk
fajne ogrody
29 października 2014 przy 14:37
Zaciekawiłeś mnie bo prawdę mówiąc nie słyszałam do te pory o negatywnym wpływie `na odległość`. Są trujące podobnie jak choćby cis, ale to dopiero po zjedzeniu. Czy mógłbyś przybliżyć temat?